Protoplasta
Badania
archeologiczne wykazują, że o powstaniu pierwszych kanapek możemy mówić już w
neolicie. Wówczas ludzie posiedli umiejętność wypiekania ze zbóż chleba.
Pieczone na ogniu, cienkie placki wypełniano kawałkami mięsa i warzywami, które
następnie w całości spożywano.
Prototyp
kanapki, którą znamy w dzisiejszej formie powstał prawdopodobnie w I w. p.n.e.
„Wynalazcą” miał być rabin – Hillel Starszy. Pomiędzy kawałki macy umieścił
paschalną jagnięcinę, jabłka, mieszankę gorzkich przypraw i orzechy. Do swojego
dania miał dodać sałatę rzymską oraz chrzan. Tak przygotowana potrawa miała
charakter symboliczny – upamiętniała oswobodzenie Izraelitów z niewoli egipskiej, a jej smak
przypominał o cierpieniach Żydów. W sferze kulinariów gest przywódcy religijnego nie miał
jednak żadnego znaczenia.
Bliższy
współczesnym kanapkom był ich średniowieczny odpowiednik, czyli kawałki chleba
pomiędzy które wkładano upieczone mięso oraz warzywa. Średniowieczni notable maczali
pieczywo w gęstych sosach, które podkreślały smak dania. Sam chleb nie był
jednak spożywany. Stanowił rodzaj „opakowania”. Szlachetnie urodzeni „wyjadali”
ze środka wyłącznie „farsz”. Co działo się potem z chlebem? Rozmaczano go w
wodzie i rozdawano ubogim jako jałmużnę.
Kanapka, jaką znamy dziś
Historia
powstania sandwicza wydaje się dość banalna. Jeżeli jednak sięgniemy nieco
głębiej, dostrzeżemy, że nawet tak mała rzecz jak kanapka może przejść ogromną
ewolucję i wpłynąć na zmianę obyczajowości. Mówimy o przejściu od słowiańskiego
podpłomyka, który podawano z miodem oraz konfiturami, poprzez weselne kołacze,
tartinki, paszteciki aż po kultowe już dziś suby. Dlatego aż trudno uwierzyć,
że w Polsce angielski przysmak odkryto dopiero w XIX wieku. Raczyło się nim
wąskie grono wybrańców. Podobnie sprawa miała się w Anglii, w której od 1762
roku tylko szlachetnie urodzeni mogli skosztować wybornego sandwicza.
Szczególnie na wykwintnych przyjęciach robił ogromną furorę jako lekka i
elegancka przekąska.
W
XVIII-wiecznych kuchniach królowali mężczyźni, którzy przygotowywali uroczyste potrawy
i znacznie wyżej ceniono ich umiejętności niż dokonania kobiet-kucharek. Hołdowali
prostym „sandwiczowym” kompozycjom – naśladowano Johna Montagu, hrabiego
Sandwich – który uważany jest za „wynalazcę” popularnego przysmaku. Podawano
zatem kromki chleba przełożone solonymi plastrami wołowiny. Dopiero z czasem zaczęto
wzbogacać kanapkę o nowe składniki. Wszystko zależało od gustów konsumentów oraz… tradycji
kulinarnych kraju, do którego sandwicz zawędrował.
Koniec z savoir-vivrem
Niewątpliwie
kanapka przyczyniła się do złamania sztywnej etykiety. Lord Sandwich nie
widział przeszkód w tym, aby ulubioną przekąskę spożywać palcami. Arystokrata
nieprzywiązany do konwencji? W wyższych sferach było to szokujące! W XVIII
wiecznej Anglii podawanie oraz jedzenie posiłków miało własny rytuał. Żywność,
która pojawiała się na stole musiała być pocięta według ściśle określonych
procedur. W momencie, w którym John Montagu postanowił swój posiłek zjeść
palcami, zerwał z ogólnie przyjętymi regułami. Jego kompanii uznali jedzenie za
pomocą rąk za absolutny upadek manier. Z biegiem czasu okazało się, że kanapka
przyczyniła się do poluzowania sztywnych zasad obyczajowych. Panie i Panowie
zyskali więcej swobody, a swoją ulubioną potrawę mogli spożywać także w dowolnym miejscu – niekoniecznie przy stole.
Kanapka na polskim
gruncie
Swoją
karierę na terenach polskich kanapki rozpoczęły dopiero w XIX wieku. Wówczas we
wszystkich zaborach nazywano je tartinkami. Uświetniały one liczne przyjęcia. Daniem
zachwycała się królowa polskiej kuchni – Lucyna Ćwierczakiewiczowa, która
podkreślała, że przygotowanie wybornych kanapek to sztuka bardzo trudna, a
„chcąc je dobrze podać, trzeba umieć i wiedzieć wiele rzeczy”. XIX-wieczny
sandwicz Ćwierczakiewiczowej był elegancką przystawką. Jego podstawę stanowiły oczywiście
biały chleb i masło, a za jego najsmaczniejsze dopełnienie uważała: jajka ze
szczypiorkiem, mięso sarny, zająca, a także kawior. Był to szczyt wykwintności
– „Tylko takie
tartinki i to robione po południu, aby były świeże, nie wyschnięte
zowią się eleganckie i najwybredniejszy gust zadowolić mogą”.
Polski wkład
Zasady komponowania doskonałych kanapek poznał Franciszek Trześniewski,
który w 1902 roku postanowił zarazić wiedeńczyków miłością do tego przysmaku. Pomysł
Polaka na „rozkręcenie” interesu był bardzo prosty – zaspokoić szybko i tanio
głód. Spożywanie posiłków na stojąco, wydawało się zbyt ekstremalne dla miasta,
w którym wszystko płynie powolnym rytmem, ale pomimo upodobań Austriaków,
koncept Trześniewskiego okazał się strzałem w dziesiątkę. Krakowianin wyprzedził
zjawisko fast foodów o dziesięciolecia, chociaż pierwsze bary szybkiej obsługi
istniały już w XIX wiecznej Francji. Swój sukces Polak oparł o rodowity
wynalazek – pastę jajeczną. Kanapkarnia na przestrzeni lat stała się tanią
jadłodajnią, w której serwowano chleb z rozmaitymi pastami i co ciekawe, do
dziś z powodzeniem funkcjonuje. Jak się szacuje, rocznie sprzedaje około 4,5 mln
kanapek, a polski przysmak zna niemal każdy wiedeńczyk.
Kanapka w ojczyźnie fast foodu
Do Stanów Zjednoczonych sandwicze dotarły dopiero w 1840 r. za sprawą
angielskiej damy, Elizabeth Leslie, która dokładnie opisała, jak należy podawać
kanapki. W swojej książce kucharskiej proponowała, aby serwować je jako danie
główne – na śniadanie, lunch oraz kolację. Radziła, by starannie pokroić chleb
i cieniutko posmarować masłem. Pomiędzy kromki należało ułożyć jeden plasterek
zimnej lub gotowanej szynki. Według uznania można było dodać odrobinę
musztardy. Popularność kanapek w USA znacznie wzrosła, gdy w piekarniach zaczęto sprzedawać krojony chleb. Od tej pory ulubione danie
stało się dostępne niemal dla każdego obywatela. W błyskawicznym tempie stały
się nieodłącznym elementem jadłospisu uczniów i pracowników fizycznych. Kanapka
z elitarnego posiłku stała się powszechna wśród zwykłych „zjadaczy chleba”.
Do wyboru do koloru
Współczesna kanapka odzwierciedla nie tylko gust konsumenta, ale także
jego styl życia. Mamy coraz mniej czasu, posiłki jemy „w biegu”, na mieście. Ogromny
wybór, jaki mamy nie zwalnia nas jednak z troski o dobre samopoczucie. Dlatego korzystamy
z ofert restauracji serwujących lekkie, niskokaloryczne dania, z mniejszą
zawartością tłuszczu. Sięgamy również po sandwicze – które kiedyś mogły nam się
kojarzyć przede wszystkim z serem i szynką, czyli zwyczajną, nudną kanapką. Obecnie możemy mówić o prawdziwym
„festiwalu smaku”, gdyż liczba dodatków może przyprawić o przysłowiowy zawrót
głowy. Jak oszacował poznański Uniwersytet Ekonomiczny z oferty dostępnej np. w
polskich restauracjach SUBWAY, można stworzyć aż
900 000 000 kombinacji. Taka ilość na pewno oderwała by od gry nawet
samego hrabiego Sandwicha!
All rights reserved 2013 - 2024; Deweloper Ads-Center.NET